"PRZESUNĄĆ HORYZONT" - Martyna Wojciechowska
listopada 24, 2016
5
biografia
,
literatura górska
,
Martyna Wojciechowska
,
Przesunąć horyzont
,
Wydawnictwo Burda Książki
Tytuł: Przesunąć horyzont
Autor: Martyna Wojciechowska
Wydawnictwo: Burda Książki
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 264
Ocena: 8/10
Kiedy na początku wspinaczki patrzę na potężną
górę, czuję się przytłoczona. Kiedy widzę tę samą górę już po zejściu - czuję
wyłącznie dumę i wiem, że mogę wszystko. Bo niemożliwe nie istnieje.
Przez miejscową ludność uważany jest za
siedzibę bogów. Po tybetańsku nazywany Czomolungma, czyli Bogini Matka Ziemi,
po nepalsku Sagarmatha - z sanskryptu "mający głowę w niebie".
Mount Everest, Czomolungma, Góra Gór,
niebezpieczne wyzwanie oraz marzenie wielu. 8848 m. n.p.m. - najwyższy szczyt
na Ziemi, piękny, wspaniały, ale i groźny żywioł. Pierwszymi zdobywcami zostali
Edmund Hillary oraz Tenzing Norgay w 29 maja 1953 roku. Muszę przyznać, że
czytając książkę dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy na temat naszych
rodaków i wspinaczki. 16 października 1978 roku swoją stopę na szczycie
postawiła pierwsza Polka i europejka jednocześnie oraz trzecia kobieta na
świecie, Wanda Rutkiewicz. Należy do grona najlepszych himalaistek w historii.
Następnie Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki 17 lutego 1980 roku pokonują Świętą
matkę wszechświata podczas zimy, gdy temperatura spadła poniżej -40 stopni.
Andrzej Czok i Jerzy Kukuczka wyznaczają nową drogę od strony
południowo-zachodniej w tym samym roku. W 1989 roku Eugeniusz Chrobak i Andrzej
Marciniak wytyczają nową drogę na szczyt Granią Zachodnią. Podczas tej wyprawy
ginie 5 osób, jedynie Andrzej Marciniak przeżywa. W 2005 roku Marcin Miotk
pokonuje Matkę gór i jest pierwszym Polakiem, który podczas wyprawy nie użył
tlenu w butlach.
Przesunąć horyzont bardzo mi się podobała, jednak momentami miałam
wrażenie, że autorka opisuje wszystko trochę chaotycznie. Kartki z dziennika
spisane podczas wyprawy, wspomnienia przyjaciół, którzy zginęli i którym
również dedykowana jest książka mieszały się z opowieścią o całym trudzie jaki
został włożony w przygotowanie do wyprawy i dokonaniem niezwykłego czynu.
Podobało mi się umieszczenie na końcu wykresu aklimatyzacji podczas wyprawy
pani Martyny w 2006 roku, informacji medycznych na temat chorób towarzyszących
himalaistom/alpinistom oraz krótkiej historii wypraw na Mount Everest. Pozycja
ta zawiera wiele cennych informacji i muszę przyznać, że dowiedziałam się z
niej sporo interesujących rzeczy dotyczącej wspinaczki wysokogórskiej.
Autorka opisuje trud jaki był wkładany w
przygotowanie do zdobycia ośmiotysięcznika. Opisuje nerwy i stres z tym
związany. Ze szczegółami zwraca uwagę na ilość pieniędzy jaką należy
przeznaczyć na wyprawę, co jest równoznaczne z bezpieczeństwem, odpowiednim
sprzętem, przewodnikami. Ogrom pracy przed wyruszeniem jest gigantyczny. Dobrze
zaplanowana akcja górska, wytrzymałość fizyczna i psychiczna jest bardzo ważna.
Martyna na kolejnych stronach opisuje męczarnie z jakimi się spotkała wraz ze
swoją ekipą podczas rozmów z celnikami, załatwianiem formalności, trudności z bagażem.
Otwarcie i bezpośrednio opisuje swoje
myśli, uczucia, problemy, nieprzemyślane detale, nawet popełniane przez nią
samą błędy, np. gdy w Namche Bazaar podczas robienia prania, zapomniała go
pozbierać i wiatr poniósł jej bieliznę. Pisze o swoich celach, marzeniach, ale
i o trudnych warunkach pogodowych, rozdrażnieniu i złości. O strachu i
niebezpieczeństwie czyhających z każdej strony. Również o swoich kompanach.
Zwraca uwagę na to jak ważne jest mieć obok siebie prawdziwych przyjaciół, bo gdy
jeden odda za ciebie życie, drugi odda ciebie za zdobycie celu. Podkreśla
istotność braterstwa liny, dbałość o siebie nawzajem, wsparcie, pomoc.
Mówi również o dramacie jaki rozgrywa się
na szlaku Mount Everest. Przedstawia statystyki zabitych przez ogromny żywioł.
Śmierć w górach jest nagła i niespodziewana, jednak dla ludzi chcących zdobyć
wymarzony szczyt, świadoma. Na szlakach można natknąć się na zamarznięte ciała
zabitych. Jako przykład podaje między innymi śmierć 25-letniego Szerpa, który
zginął zostawiając swoją młodą żonę w 3 miesiącu ciąży czy dramat Davida
Sharpa, który umierał przez brak odpowiedniego wyposażenia, tlenu i którego
mijali kolejni wspinacze nie udzielając mu żadnej pomocy. Wzbudziło to we mnie
mieszane uczucia, wątpliwość w ludzki odruch i poruszenie.
Zdobycie Góry gór uświadamia nam, że nie
chodzi o sam cel, o sam szczyt, ale o całą drogę jaką się przebędzie i
wszystkie trudności jakie się pokonało. W książce brakowało mi większych emocji
związanych z wejściem. Brakowało mi wielkich emocji po dotarciu na górę,
zachwytów, radości, ekscytacji, uniesienia. Na pewno jest to powieść motywująca
i skłaniająca do refleksji nad własnym życiem, do wyznaczania sobie nowych
celów, do uświadomienia sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych, tylko niektóre
wymagają czasu, cierpliwości, przemyślenia, spokoju i nauki.
Uwielbiam Martynę, jej styl, lekkość wypowiedzi i trafne spostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńJa do tej pory jedynie oglądałam "Kobieta na krańcu świata" i program bardzo mi się spodobał, natomiast jeśli chodzi o literaturę, to pierwszy raz zabrałam się za książkę autorstwa Martyny Wojciechowskiej i przede wszystkim podobało mi się wiele cennych wskazówek zawartych w książce i informacji na temat polskich wspinaczy :)
UsuńMount Everest jest jak świątynia, do której wielu chce się dostać, ale może/udaje się niewielu. Powiem Ci szczerze, że długoo lubiłem morze, ale jedna dziewczyna mnie kiedyś uświadomiła, że to w górach jest największa moc. Morze jest ładne, kojące, ale to w zasadzie tyle, bo leżysz dupą na piasku i się obijasz. Góry są potężne, groźne, wymagają wysiłku, trzeba je zdobywać, można wytyczać cele, szukać szlaków, wyznaczać nowe, jak się uda to jest duma, człowiek czuje się spełniony, radosny. Od przyszłego roku zamierzam sobie zacząć wędrować i coś pozdobywać, bo noszę się z tym zamiarem od 2 lat, ale ciągle coś przeszkadzało. Poza tym cholernie chcę nauczyć się jazdy na desce. Ty też chyba jesteś bardziej w stronę gór niż morza nastawiona. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka zdecydowanie motywuje do tego :). Ja jestem za górami i również uważam, że są piękne, dzięki nim można się wyciszyć, uspokoić, oderwać od codziennych problemów. Natura gór koi całe ciało, osobiście emanuje energią i szczęściem gdy jestem w górach. Jeśli będziesz się wybierał w końcu to koniecznie daj znać, sama chętnie bym pokonała jakiś szczyt, ale jak obok nie ma osoby, którą również to kręci to zapał niestety stygnie. Góry to najwspanialszy krajobraz i mogłabym na nie patrzeć i nigdy by mi się to nie znudziło :)
UsuńBędę pamiętał i na pewno się odezwę jak poczynię plany i przygotowania. Szczerze mnie zaskoczyłaś tą propozycją, ale w sumie masz rację, samotnie zdobyć jakiś szczyt to nie to samo, co z drugą osobą, bo wtedy można chwalić się razem, bo ma się świadka. :) :P
Usuń